Szalone kopytka w dyniowym sosie

W związku ze zbliżającym się świętem Halloween nie zwalniamy tempa i przybywamy z kolejnym przepisem. Dziś w naszej kuchni przyrządzimy szpinakowe kopytka z aromatycznym sosem dyniowym. Lubimy eksperymentować i łamać stereotypy, więc czynimy to za każdym razem, gdy pojawia się ku temu okazja. Udowadniamy więc, że tradycyjne danie, widywane na polskich stołach nie od wczoraj, można śmiało ubrać w ładniejsze szaty niż skwarki z boczku. Zapraszamy!


KOPYTKA ZE SZPINAKIEM W SOSIE DYNIOWYM

Składniki:

Ciasto:

0,5 kg ziemniaków
300 g mąki pszennej
0,5 kg szpinaku
1 jajko
gałka muszkatołowa
sól
pieprz

Sos:

0,5 kg dyni
1 cebula
3 ząbki czosnku
2 łyżki masła
1 cytryna
oliwa
zioła prowansalskie
suszone pomidory

Przygotowanie:

Sos:

Obieramy dynię i tniemy ją na kawałki. Do rondla wlewamy oliwę, a pokrojoną w międzyczasie cebulę i czosnek wrzucamy, żeby się zeszkliły. Do wszystkiego dodajemy pokrojoną dynię i smażymy przez ok. 4 minuty. Zalewamy wodą do wysokości warzyw i dusimy pod przykryciem przez 10 minut. Sos miksujemy, a następnie dodajemy suszone pomidory, według uznania.

Ciasto:

Ścieramy ziemniaki na tarce, a następnie dodajemy do nich rozdrobniony szpinak, jajko, sól, pieprz oraz startą gałkę muszkatołową. Dodajemy mąkę i całość mieszamy. Przekładamy ciasto na deskę i wyrabiamy. Kroimy i układamy z nich wałeczki, a następnie kroimy je na kopytka. Wrzucamy je do osolonego wrzątku i gotujemy przez ok. 3 minuty od wypłynięcia. Następnie przekładamy do sosu. Tniemy na drobne paski skórkę cytryny. Ozdabiamy ziołami i spożywamy bezpośrednio po przygotowaniu.

18 komentarze:

Diabeł w kuchni, czyli dyniowe szaleństwo pod koniec października

Eco Vital Pracownik BiurowyZbliża się koniec października, a wraz z nim Halloween. W Stanach Zjednoczonych na kilka dni dynia staje się symbolem beztroskiej zabawy i zakupowego szału. U nas świętowanie poprzedzone jest gromami miotanymi z kościelnych ambon w kierunku wszystkich traktujących ten stary rytuał z przymrużeniem oka. Od czego wszystko się zaczęło? Czy naprawdę dynia „przywędrowała” do nas z Ameryki Północnej?

Istnieje alternatywna wersja dotycząca jej pochodzenia. Zwyczaj drążenia i dekorowania dynią domu z okazji Halloween przywieźli do Nowego Świata irlandzcy imigranci. Przesłanie jest zgodne z legendą o Irlandczyku Jack'u, drobnym oszuście i pijaku, który pewnego dnia spotkał diabła. Ten zaproponował mu sprzedanie duszy za butelkę piwa. Jack zgodził się, jednak po wypiciu piwa podstępnie namówił swojego towarzysza, by zmienił się w monetę, którą zapłaci za piwo. Gdy diabeł przystał na taki układ, Irlandczyk schował pieniążek w kieszeni wraz z krzyżykiem. Szatan nie mógł się uwolnić dopóki nie przysiągł, że zostawi duszę pijaka w spokoju. Sprytny Jack oszukał diabła również po raz drugi, kiedy to namówił go do wejścia na jabłoń, a następnie za pomocą krzyżyka uniemożliwił mu zejście z niej. Za ponowną obietnicę zrezygnowania z jego duszy jednak ustąpił. W końcu Jack zmarł i po wygnaniu z nieba trafił do piekła. Diabeł nie mógł złamać przysięgi i podarował zmarłemu mały, płonący węgielek, który miał mu oświetlać drogę. Irlandczyk wydrążył z rzepy lampion i do dziś tuła się po świecie.

Eco Vital OpinieDynia jest warzywem popularnym na całym świecie, a jej rodzina obejmuje blisko 760 gatunków! Już w starożytności smażono ją w miodzie lub zalewano winem. W Polsce różnie ją nazywamy. Harbuz, korbol czy też bania swoją popularność zawdzięczają nie tylko walorom dekoracyjnym, ale także nieprzeciętnemu bukietowi smakowemu oraz właściwościom leczniczym. Jej cechy zostały docenione zarówno przez tradycyjną medycynę chińską, jak również przez medycynę Zachodu. Przede wszystkim dynia ma właściwości odkwaszające i moczopędne. Doskonale pomaga odzyskać siły po przebytej chorobie. Z uwagi na niską zawartość kalorii sprawdza się także w kuracjach odchudzających. Pestki dyni stanowią bogate źródło błonnika, tak cennego w codziennej diecie bez względu na naszą wagę. Nasiona wykazują także skuteczne działanie przeciwko tasiemcowi oraz gliście ludzkiej. Niekiedy nie zdajemy sobie sprawy z tego, że każde warzywo posiada inne właściwości pochłaniania azotanów z gleby czy też innych szkodliwych substancji. Dynia wykazuje pod tym względem dość niskie skłonności.

Eco Vital PoznańNajbardziej znaczący monarchowie, których znała historia, często większą sławę zyskiwali w łożach kochanek aniżeli na politycznych salonach. Nic więc dziwnego w tym, że w dobie wielkich odkryć geograficznych furorę robiły nasiona dyni, którym nadawano miano afrodyzjaku. Zdarzało się wówczas, że kobiety same podawały swoim mężom ów specyfik, aby wzmóc ich potencję. Krążyły nawet legendy o panach młodych, którzy przed nocą poślubną przywdziewali maskę z dyniowej skorupy, by sprostać zadaniu. W każdej opowieści, nawet najbardziej absurdalnej, znajduje się ziarenko prawdy. Pestki dyni stanowią bogate źródło cynku, niezbędnego do prawidłowego rozwoju włosów oraz paznokci, a także korzystnie wpływającego na czynności jąder. Skutecznie sprawdza się również w leczeniu wrzodów żołądka. Z pestek wytwarza się także olej, który dzięki wysokiej zawartości kwasów nienasyconych może być stosowany zamiast mniej zdrowych tłuszczów. Szerokie zastosowanie znajduje również w kosmetyce, głównie ze względu na właściwości nawilżające i wygładzające.

Wszystkich zalet dyni oczywiście nie sposób wymienić, a czerpane z jej spożywania korzyści mogłyby obejmować kilka oddzielnych wpisów. Czasami warto zaufać tradycji i związanym z nią przekonaniom. Sprawdzone przepisy wcale nie są mniej smaczne od kuchni współczesnej. Nasze babcie piekły wspaniałe ciasta z dyni oraz smażyły przepyszne konfitury. Równie smaczne są potrawy podawane na słono. Owocem eksperymentów kulinarnych są kolejne interesujące receptury. Nikogo już nie dziwi dynia w towarzystwie makaronu oraz brokuł lub smażona z chili. Założę się, że sami nasi czytelnicy znają wiele sposobów na jej smaczne przyrządzenie. :)

5 komentarze:

Makaron z mozzarellą w sosie pesto

Rozsmakowani w gołąbkach wyruszamy w kolejną podróż. Dziś przedstawiamy makaron fettuccine w zielonym sosie pesto. Doskonałe danie na leniwe popołudnie, ponieważ nie jest tajemnicą, że makaron potrafi nie tylko nasycić, lecz także rozleniwić. Jeżeli dodamy do tego dobrze wysmażonego kurczaka i całość udekorujemy pyszną mozzarellą, uzyskamy piorunujący efekt. A już wkrótce kolejny wpis z gatunku ciekawostek kulinarnych, które możemy spotkać w różnych częściach świata.
Do dzieła!
Eco Vital opinie


Składniki (ok. 5 porcji):

400 g makaronu fettuccine
500 g piersi z kurczaka
200 g pieczarek
1 cebula
5 łyżek oleju
2 łyżeczki papryki słodkiej
1 łyżeczka curry
sól, pieprz

Sos beszamelowy:

2 łyżki masła
2 łyżki mąki
600 ml mleka
6 łyżek pesto bazyliowego
200 g mozzarelli


Przygotowanie:

Na początku gotujemy makaron al dente w posolonej wodzie. Odcedzamy i odkładamy. Myjemy kurczaka, a następnie suszymy i kroimy w kostkę. Do miski wlewamy 3 łyżki oleju, a następnie dodajemy paprykę, curry i sól. W tak przygotowanej marynacie umieszczamy kurczaka i odstawiamy. Kroimy cebulę w kostkę. Pozostały olej wlewamy na rozgrzaną patelnię i podgrzewamy. Wrzucamy pokrojoną cebulę i smażymy aż się zeszkli. Myjemy pieczarki i kroimy w plasterki, a następnie dodajemy do cebuli, by pozbyć się nadmiaru wody. Dodajemy kurczaka z marynatą. Smażymy wszystko przez ok. 10 – 15 minut na małym ogniu do czasu, aż kurczak nabierze delikatnie złotego koloru.

Sos:

W rondlu roztapiamy masło i zasmażamy wraz z mąką. Powoli dolewamy mleko aż do uzyskania gęstego sosu. Następnie dodajemy pesto, przyprawiamy solą i mieszamy. Ścieramy mozzarellę na tarce i dodajemy 60 g, a następnie mieszamy. Całość wylewamy na patelnię z kurczakiem, dodajemy makaron i dalej mieszamy. Wykładamy do naczynia żaroodpornego wysmarowanego tłuszczem i posypujemy resztą sera. Zapiekamy przez 12 minut w temperaturze 180°C.

Smacznego! :)

13 komentarze:

Renifery na talerzu

Na pierwszy rzut oka kraje Europy niewiele różnią się między sobą. Gdy przyjrzymy się bliżej poszczególnym kulturom, dostrzeżemy jednak pewne zmiany, także w przypadku przyzwyczajeń żywieniowych. Klimat każdego z regionów również nie jest identyczny. Dzięki temu możemy cieszyć nasze kubki smakowe rozmaitymi specjałami z różnych części kontynentu.

Kraje skandynawskie zawsze były owiane pewną aurą tajemniczości. Surowy klimat, charakteryzujący się przede wszystkim ostrą zimą, ukształtował naszą opinię o mieszkańcach półwyspu. Postrzegamy ich jako odizolowanych introwertyków, z którymi trudno się zaprzyjaźnić. Również tradycje kulinarne naszych północnych przyjaciół znacznie odbiegają od reszty potraw europejskiej kuchni. Szczególny przypadek stanowią Finowie, rozsmakowani w mięsie renifera oraz rybach. Skandynawskie sposoby przyrządzania potraw nie uległy takim przeobrażeniom w procesie historycznym jak te, które znane są naszym bliższym sąsiadom. Składniki wykorzystywane w Danii, Norwegii i Szwecji są do siebie bardzo zbliżone. Najczęściej spotyka się przyrządzane na różne sposoby łososie, pstrągi, makrele oraz śledzie. Skandynawowie nie stronią także od owoców morza oraz mięsa zwierząt hodowlanych. Szczególną popularnością cieszy się wieprzowina.

Północni Europejczycy mają naturę biesiadników. Podczas świąt potrafią czerpać radość z wielogodzinnego siedzenia przy stole wraz z najbliższymi. Na co dzień jedzenie jest mniej wyrafinowane. Podobnie jak my, Skandynawowie podają potrawy z ziemniakami. Są one zasmażane, opiekane, dodawane do sałatek, a także serwowane w formie placków. Jednym z ulubionych przysmaków Norwegów jest zasmażany dorsz z ziemniakami. W Danii dużą popularnością cieszą się zimne przekąski w postaci różnego rodzaju kanapek. Znani z oszczędności Duńczycy wykorzystują do nich wszystko, co tylko mają pod ręką. Popularnymi składnikami są: marynowana wołowina, pasztet z wątróbek oraz słodka kapusta. Obok spożywanych w słodkiej zalewie śledzi kanapki cieszą się ogromnym zainteresowaniem. Na polskich stołach bardzo często gości kotlet mielony. Mieszkając tu od urodzenia, nie sposób uniknąć poznania jego smaku. Skandynawia słynie z podobnego dania. Pulpeciki, zwane w Danii frikadeller, przygotowuje się najczęściej z mięsa wołowego, gotując w bulionie z warzywami.

Eksportowym towarem kuchni skandynawskiej jest bez wątpienia łosoś norweski. Zaglądając do pierwszego lepszego supermarketu, możemy łatwo go „wyhaczyć”. Zazwyczaj spożywa się go na surowo lub w towarzystwie musztardy i koperku. Warto wspomnieć o powszechnie panującej tendencji zniechęcenia do przyprawiania potraw. Mieszkańcy półwyspu wykazują się oszczędnością w stosunku do wykorzystywanych przypraw. Poza podstawowymi, takimi jak czosnek, sól, pieprz i gałka muszkatołowa, raczej ich nie używają. Cenią sobie naturalny i świeży smak potraw. O kulinarnych nawykach Skandynawów można by było pisać w nieskończoność. Postanowiłam więc przybliżyć, w ramach ciekawostki, najbardziej znane specjały. Niektóre są dość kontrowersyjne, ale być może niektórych z Was zachęci to do ich skosztowania.


Blodpudding – krew wieprzowa zapiekana z mąką i mlekiem. Z jakiegoś powodu przepadają za nią dzieci, dlatego też często z tą potrawą można się spotkać w stołówkach szkolnych. Być może ma na to wpływ fakt, że jest podawana na słodko, najczęściej w towarzystwie borówkowej konfitury.


Surstromming - śledzie fermentujące przez dwa miesiące w beczkach, a następnie zamykane w puszkach, gdzie proces dalej trwa w najlepsze. Spożywane najczęściej na dworze, z powodu niezbyt zachęcającego zapachu (zgniłych śmieci, jak twierdzą niektórzy). Ze względów bezpieczeństwa zakąski nie można wnosić na pokład samolotu, ponieważ spadające ciśnienie mogłoby stać się przyczyną rozsadzenia puszki.


Graavilohi – surowy łosoś przyrządzany w niezwykle oryginalny sposób. Nazwa pochodzi od szwedzkiego „grav”, czyli grób. Dosłownie mówi się o „łososiu wykopanym z ziemi”. Średniowieczni rybacy zakopywali rybę w oczekiwaniu na fermentację. Dziś zanurza się ją w soli z dodatkiem koperku i cukru. Ważne jest, by zakupiony okaz nie był poddany obróbce cieplnej. Danie stosunkowo proste do przyrządzenia.


Kotikalja – ciemne, nieco słodkawe piwo o niskiej zawartości alkoholu, popularne przede wszystkim w Finlandii. Niekiedy dodaje się do niego gałązki jałowca. Podaje się na zimno lub w temperaturze pokojowej.


6 komentarze:

Gołąbki

Pragnąc trochę zwolnić, postanowiliśmy wrócić do korzeni i przygotować tradycyjną potrawę, która nam wszystkim jest doskonale znana. Gołąbki, bo o nich mowa, towarzyszą nam od dziesięcioleci. Gotowane pod różną postacią, zazwyczaj w sobotnie przedpołudnia, dla wielu z nas stanowią obowiązkową pozycję w rodzinnym jadłospisie. I chociaż ich przyrządzenie wymaga poświęcenia sporej ilości czasu, to efekt finalny rzadko kiedy bywa niezadowalający. Ryżowo-wieprzowe nadzienie otulone świeżym liściem kapusty to nie jedyna wersja znanych nam gołąbków. Wariacji pod względem doboru składników jest naprawdę wiele i wszystko zależy od upodobań mieszkańców danego kraju. Nasi sąsiedzi za wschodnią granicą upodobali sobie kiszone liście kapusty, a w okresie Bożego narodzenia, ryż zastępują kaszą gryczaną. W Turcji oprócz ryżu używa się gotowanych nasion pszenicy. Ponadto, Turcy nie żałują w nadzieniu gotowanych jaj, a nawet grzybów. Natomiast w ojczyźnie hrabiego Drakuli znane są pod nazwą dolmades, a nadzienie owija się liśćmi winorośli. Nie ulega jednak wątpliwości, że gołąbki, niezależnie od nazwy, zawsze smakują tak samo - znakomicie.

Eco Vital

Składniki: 

  • 30 dag mielonej wieprzowiny, 
  • główka kapusty, 
  • 1 cebula, 1 jajo, 
  • 0.75 szkl. ryżu, 
  • 30 dag pomidorów, 
  • 2 szkl. bulionu, 
  • 2 ząbki czosnku, 
  • 2 łyżki masła, 
  • ziele angielskie, liście laurowe, sól, pieprz
Przygotowanie:

Gotowanie rozpoczynamy od włożenia całej kapusty do wrzącej wody. Po chwili, gdy kapusta zmięknie, z łatwością zdejmujemy liście. Cebulę kroimy w drobną kostkę, po czym delikatnie podsmażamy na rozgrzanej patelni z dodaną jedną łyżką masła. Ugotowany ryż łączymy z podsmażoną cebulą, mięsem oraz jednym rozbitym jajkiem. Całość dokładnie mieszamy. Tak przygotowany farsz nakładamy na liście kapusty i formujemy w kształt gołąbka. Nie będziemy tłumaczyć jak zawijać, bo każda rodzina ma swój sprawdzony sposób. Pozawijane gołąbki umieszczamy w rondlu, po czym zalewamy bulionem, dodajemy przyprawy i dusimy na małym ogniu. Pomidory obieramy ze skórki, przecieramy na drobnych oczkach i po 15 minutach duszenia dodajemy do gołąbków. Najlepiej smakują z gotowanymi ziemniakami podawanymi w całości. 



11 komentarze:

Szkarłatne perły na talerzu

Zainspirowani przepisem na sałatkę z amarantusem, kurczakiem i warzywami pochodzącym z bloga http://kuchniasmakoszy.blogspot.com postanowiliśmy zebrać nieco informacji na temat tej interesującej rośliny uprawnej i podzielić się nimi z naszymi czytelnikami. Zapraszamy do lektury!

O amarantusie w Polsce wciąż wiemy niewiele. Na naszych stołach goszczą w różnej formie inne zboża, wciąż jednak istnieją nieodkryte przez nas smaki natury. Tymczasem amarantusem zajadali się już Inkowie i Majowie. Obok kukurydzy i fasoli był to jeden z najpopularniejszych składników przyrządzanych w kręgu starożytnych cywilizacji posiłków. Z nasion przygotowywano mąkę, liście i pędy zaś wykorzystywano jako dodatki do warzyw. Jak to się stało, że dzisiaj amarantus jest popularny tylko wśród najbardziej wytrwałych amatorów sztuki kulinarnej?

Powód takiego stanu rzeczy może Was zaskoczyć. Mogłoby się wydawać, że w czasach kolonizacji i wielkich odkryć geograficznych Europejczycy sprowadzali z zamorskich obszarów dosłownie wszystko. Dzięki temu zaczęliśmy jadać ziemniaki i pomidory. Z amarantusem jednak wiąże się dość ciekawa historia. Otóż dla południowoamerykańskich Indian miał on szczególne znaczenie i według opinii historyków był uważany za świętą roślinę. Chrześcijaństwo obejmowało wówczas swoim zasięgiem niemal wszystkie kraje cywilizacji łacińskiej, a podnoszenie jakichkolwiek zwierząt czy też roślin do rangi świętości nie było mile widziane. Misjonarze zakazali jego uprawy i amarantus pojawił się w Europie dużo później i służył głównie jako element dekoracyjny. Dziś nasze podejście, na szczęście, jest już inne. Poszukujemy nowych źródeł zaspokojenia potrzeb żywnościowych ludzi na całym świecie i trudno przejść obojętnie obok mniej popularnych składników potraw.

W Polsce istnieje kilka dopuszczonych do obrotu odmian. Amarantus przede wszystkim jest bogatym źródłem białka. Co więcej, białko to charakteryzuje się wysokim stopniem przyswajalności i jego zawartość nie maleje wskutek różnych procesów obróbki. Innym istotnym składnikiem amarantusa jest błonnik, który, jak zapewne większość z Was wie, poprawia perystaltykę jelit i obniża poziom cholesterolu w naszym organizmie. Oprócz cennych właściwości odżywczych warto zwrócić uwagę na to, że nasz układ trawienny radzi sobie z amarantusem bez większych problemów. Skrobia w nim zawarta jest pięć razy bardziej strawna niż ta w kukurydzy. Możemy go więc spożywać bez względu na okoliczności, zarówno przed wysiłkiem fizycznym jak i przed egzaminem. Niektórzy z nas mają problemy z tolerancją glutenu, którego amarantus nie zawiera. To kolejny argument za wprowadzeniem rośliny na stałe do naszego jadłospisu. Jeżeli dodamy do tego dużo wyższą zawartość magnezu niż w czekoladzie, otrzymujemy dość niezwykłą kombinację cech. Nie bez powodu lekarze polecają amarantus dzieciom, sportowcom, karmiącym matkom oraz osobom po przebytych ciężkich schorzeniach.

Nadszedł czas, by powiedzieć kilka słów na temat zastosowania rośliny w naszej kuchni. Wiemy już, że dzięki wyjątkowemu składowi chemicznemu amarantus można wykorzystać do wyrobu ekologicznej mąki. Ta natomiast doskonale nadaje się do pieczenia bezglutenowych herbatników, ciast oraz innego rodzaju pieczywa. Do naszych wypieków możemy dodawać dodatek w postaci całych prażonych nasion, które nie dość, że wyglądają apetycznie, to także wyróżniają się wyjątkowym smakiem. Dostępne są również płatki śniadaniowe z amarantusem oraz popping, czyli specjalnie przygotowane ziarno, które doskonale nadaje się do różnego rodzaju sałatek oraz jogurtów.

Mamy nadzieję, że udało nam się zachęcić choć część z Was do eksperymentowania z amarantusem. Warto jeść wszystko co zdrowe, tym bardziej jeśli w dodatku jest smaczne i nadaje ciekawego aromatu wielu potrawom. 

3 komentarze:

Cornish Pasties - angielskie pierogi

Czy zastanawialiście się kiedyś jak wyglądają angielskie pierogi? Cornish Pasties, bo o nich mowa, w przeciwieństwie do naszych rodzimych, wielkością dorównują dużej, męskiej dłoni! Dawniej przygotowywane były przez żony ciężko pracujących górników, jako pełnowartościowy posiłek.  Obecnie równie dobrze spełnią swoje zadanie jako nietypowa kanapka do pracy. Przyrządzane są w piekarnikach,  a wyglądem przypominają włoskie Calzone. Ich bogate wnętrze to solidna porcja farszu z wołowiny i gotowanych warzyw. Co prawda przygotowanie Cornish Pasties, wymaga odrobiny czasu i umiejętności, jednak efekt finalny zaskoczy każdego!


Eco Vital

Eco Vital Poznań





Składniki:

Ciasto
  • 250g masła (82%tłuszczu)
  • 1 kg mąki pszennej
  • 250g smalcu
  • zimna woda
  • szczypta soli

Farsz
  • duża marchew
  • 350g wołowiny
  • 400g ziemniaków
  • pół kostki masła
  • 2 średnie cebule
  • mąka
  • jajko
  • sól, pieprz


Przygotowanie:

Masło i smalec kroimy  w wąskie paski, a następnie dodajemy do mąki, dodajemy ziemnej wody i zagniatamy. W trakcie wyrabiania, ciasto warto polewać wodą, aby składniki lepiej się wymieszały. Gdy uzyskamy jednolitą i zbitą masę, dzielimy na 8 części, pakujemy do woreczków foliowych i odkładamy do zamrażarki na czas przygotowania farszu. Mięso, ziemniaki  i cebulę kroimy w drobną kostkę. Marchew trzemy na tarce, używając dużych oczek. Każdy ze schłodzonych kawałków ciasta, wałkujemy dosyć grubo (3-4 mm) i wycinamy z nich ok. 20 cm okrągłe placki (najlepiej przy pomocy talerza). Brzegi placków zwilżamy odrobiną wody i nakładamy farsz. Najpierw ziemniaki, sól, marchew, cebulę, mięso, sól i pieprz. Na tak uformowane nadzienie układamy odrobinę masła i posypujemy mąką, dzięki czemu powstanie smaczny sos. Całość sklejamy podobnie jak polskie pierogi i smarujemy rozdrobnionym jajkiem. Wszystkie 8 pierogów pieczemy w rozgrzanym piekarniku, najpierw przez 10 minut w temperaturze 210 stopni Celsjusza, a następnie przez 50 minut w temperaturze 170-160 stopni. Cornish Pasties doskonale smakują zarówno na ciepło, jak i na zimo. Smacznego!

6 komentarze: