• Garnek rozmaitości

    Jeśli nie mamy pomysłu na obiad, a w naszej lodówce znaleźć można tylko typowe polskie produkty, to nie ma powodu do obaw! Nie musimy nic zamawiać ani biec do sklepu po wymyślne składniki...Więcej...
  • Golonka w piwie

    Mówi się, że mężczyzna nie lubiący golonki jest nic nie wart. Tak przynajmniej głosiły w latach 20tych ubiegłego wieku gazety codzienne i poradniki dla pań... Więcej...
  • Brzoskwinie - witaminowa bomba!

    Powszechnie wiadomo jak pyszne są brzoskwinie. Jednak nie wszyscy wiedzą jak wiele w nich witamin. Zawierają m. in. A, B1, B2, B3, B6, C, PP, magnez, fosfor, żelazo, bor, potas, kwas foliowy, wapń i niacytynę... Więcej...

Kulig i karnawałowe najazdy

Eco Vital przedstawiciel handlowy„Kulig to zabawa jeszcze od Popiela, ma za cel, by każdemu zalała gardziela.” - tak w XVIII wieku pisano na łamach czasopisma redagowanego przez biskupa Ignacego Krasickiego. Kilka dni temu rozpoczął się karnawał – dziś czas wzmożonej zabawy i częstszych imprezowych wypadów, niegdyś okres pijacko-kuligowych hulanek organizowanych przez szlachtę. Mimo iż niektóre elementy tradycji zostały zachowane do dzisiaj, nasz sposób świętowania nieco różni się od wcześniej uprawianego.

Karnawał zawdzięcza swoją nazwę łacińsko-włoskiemu określeniu „carnavale”, co oznacza „rozstanie z mięsem”. Nawiązuje ona także do rzymskiego stwierdzenia określającego bogato ozdobiony rydwan boga Dionizosa, który pojawiał się najczęściej w trakcie powitania wiosny. W średniowiecznej Polsce wystawiano karnawałowe uczty i bale, podczas których na stołach królowały potrawy obfite w tłuszcz i różnego rodzaju mięsa. Szlachtę wyśmiewano za poszukiwanie kolejnych pretekstów do wcielania w życie swoich zapędów. Najpopularniejsze, szczególnie wśród tych niższych warstw, były kuligi, znane chociażby z sienkiewiczowskiego „Potopu”. Nieszczęśnicy, którzy „dostąpili zaszczytu” obcowania z najeźdźcami, byli zobowiązani ich ugościć i zapewnić strawę tak długo, jak tylko w spiżarni zalegały jeszcze jakiekolwiek zapasy. Po spustoszeniu domowych magazynów towarzystwo siodłało konie i pędziło do kolejnego domu. Hulanki trwały od święta Trzech Króli aż do Środy Popielcowej, najbardziej intensywnie balowano natomiast od tłustego czwartku do zakończenia karnawału. Tydzień przed Wielkim Postem, inaczej zwany „diabelskimi dniami” wcale jednak nie upływał pod znakiem pączków. Zamiast nich możni zajadali się flakami, kiełbasą i słoniną, popijając wszystko litrami piwa lub wódki, nierzadko wypijanej z jednego kielicha krążącego po całej sali. Dziś z całego „tłustego tygodnia” został nam tylko czwartek. Skąd wziął się pączek na polskim stole? 

Eco Vital pracaPolscy cukiernicy od XVII wieku słynęli ze smacznych i wyjątkowych wypieków. Pączki stały się naszym znakiem rozpoznawczym i były powszechnie dostępne. Pieczono je wówczas z ciasta chlebowego, nadziewano słoniną i smażono w głębokim smalcu. Rewolucja nastąpiła wraz z przybyciem wybitnych francuskich kucharzy, którzy zmodyfikowali popularne łakocie, nadając im dzisiejszego kształtu. Pączki stały się pulchne, słodkie i rozciągliwe, w przeciwieństwie do swoich poprzedników, które były tak twarde, że szlachcice nabijali sobie nimi siniaki pod oczami. Francuskie tradycje nie dotarły jednak na wszystkie stoły i wśród warstw chłopskich nadal ludzie zajadali się ciastem w wersji ze słoniną. Uczty urozmaicały także racuchy, bliny i „pampuchy”, czyli smażone na tłuszczu drożdżowe placki. W bogatszych rejonach kraju jedzono również gruszki smażone w cukrze oraz migdały serwowane jako dodatek do różnego rodzaju słodkości. Rozmach towarzyszący ówczesnemu świętowaniu trudno było później powtórzyć. Przybywający do Rzeczypospolitej goście twierdzili, że Polakom bardziej zależy na wystawności stołów niż na samym smaku potraw. Serwowano m. in. bigos z kapustą, barszcz, cielęcinę oraz baraninę z czosnkiem. Pomijając fakt, że potrawy składały się przede wszystkim z mięsa, nigdy wcześniej w polskiej kuchni nie używano tak szerokiej gamy przypraw. Pieprz, szafran, miód, cukier, imbir, goździki i gałka muszkatołowa na stałe zagościły w naszych przepisach.
Eco Vital naczynia 3 generacji
Chęci do zabawy szlachcie odmówić nie wolno. Uczestnicy całodziennych i całonocnych libacji nie znali żadnych zahamowań. Przebrani za Cyganów, Żydów czy też żebraków przemierzali wsie tańcząc i głośno przy tym śpiewając. Gdy nieuchronnie zbliżała się Środa Popielcowa, przywdziewano także szaty księdza i prawiono żartobliwe kazania. Następnie zwoływano trybunał, który miał za zadanie skazać śmierć na ścięcie mieczem. Ten symboliczny rytuał kończył się wypuszczeniem czarnego kota, będącego uosobieniem jej złej duszy. Tego dnia zabawy trwały do samego końca.

Krążki cebulowe - doskonała przekąska na karnawał

Karnawał to czas bali i maskarad. Początek hucznych zabaw przypada na święto trzech króli i trwa aż do środy popielcowej. Coraz bardziej popularne jest spędzanie karnawału na różne sposoby. Możemy bawić się w stylu francuskim tonąc w morzu konfetti lub po wenecku - wśród różnobarwnych masek. Bardziej wymagającym polecamy brazylijską sambę oraz chińską paradę smoków. W okresie tym warto przygotować spotkanie dla znajomych, na którym królować będzie żywiołowa muzyka i tańce. Furorę wśród zaproszonych gości zrobią przekąski inspirowane kuchniami świata, wśród których nie powinno zabraknąć tradycyjnych amerykańskich krążków cebulowych. Pamiętajmy, żeby przygotowanie przystawek nie było zbyt pracochłonne. Nie chcemy przecież, by zmęczenie wpłynęło negatywnie na nasze samopoczucie, kiedy znajomi będą balować do białego rana.
Proponowane krążki cebulowe są bardzo proste w przygotowaniu. Obróbka termiczna to zaledwie kilka minut, tak więc idealnie nadają się do podania na przyjęciu w gronie znajomych. Warto dodać, iż smak cebuli jest praktycznie niewyczuwalny. Można je podawać z sosem czosnkowym lub pomidorowym.

eco vital praca


Składniki:

2 duże cebule białe
1 szklanka mąki pszennej
1 jajko
1/2 szklanki wody
1/2 szklanki mleka
1 szklanka bułki tartej

1 szklanka płatków kukurydzianych
sól, oregano, bazylia, pieprz
olej

Sos:

300 ml jogurtu naturalnego
2 łyżki stołowe majonezu
sól
1 ząbek czosnku
1 łyżeczka czosnku granulowanego
1 łyżka stołowa przegotowanej wody

Przygotowanie:

Płatki kukurydziane wsypujemy do woreczka i dokładnie rozgniatamy. Oregano i bazylię zalewamy gorącą wodą, a następnie odsączamy. Cebule kroimy na krążki, ok. 5-8 mm grubości. Do miski wlewamy wodę i mleko, wsypujemy mąkę oraz wbijamy całe jajko. Mieszamy do momentu uzyskania jednolitej konsystencji. Ciasto nie powinno być zbyt gęste. Do masy dodajemy rozmoczone zioła oraz przyprawiamy do smaku solą i pieprzem. Przygotowane wcześniej, porozdzielane krążki cebuli zanurzamy w cieście, a następnie odkładamy na metalowym ruszcie i czekamy, aż nadmiar ciasta obcieknie. Na oddzielne talerze wysypujemy bułkę tartą oraz rozkruszone płatki kukurydziane. Następnie część krążków obtaczamy w bułce, a drugą część w płatkach. Olej rozgrzewamy w rondlu Eco-Vital do temp. 185°C. Smażymy cebulę przez 2-3 minuty do momentu zarumienienia na złoty kolor. Posługując się łyżką cedzakową wyjmujemy krążki i osuszamy papierowym ręcznikiem z nadmiaru tłuszczu.
W celu przygotowania sosu przeciskamy ząbek czosnku przez praskę i łączymy wszystkie składniki dokładnie mieszając. Cebulowe krążki smakują doskonale zarówno zaraz po przygotowaniu jak i na zimno.

Ciasto francuskie własnej roboty

Parafrazując znane słowa Benedykta Chmielowskiego, autora pierwszej polskiej encyklopedii, jakie jest ciasto francuskie każdy widzi. Musi się rozwarstwiać i być konieczni kruche. Uwielbiamy je na słodko, ale bez większych oporów zjemy klasyczne vol-au-vent, np. z kurczakiem. Powszechnie uważa się, że jego przygotowanie to niebywale kłopotliwa czynność. Jednak nie taki diabeł straszny jak go malują. Okazuje się, że największą przeszkodą jest czas jego przygotowania, który według niektórych przepisów zajmuje nawet 12 godzin! A jak wiadomo w dzisiejszych czasach to właśnie czasu najbardziej nam brakuje. Stąd tak często wybieramy gotowe rozwiązanie, prosto ze sklepowych chłodziarek. 

Już przed wojną, w polskich książkach kucharskich, można było odnaleźć sposób na jego przygotowanie. W jednej z nich z 1935 r. znajdziemy porady o tym co zrobić, aby ciasto nie "sklęsło" lub jaką temperaturę powinno mieć miejsce, w którym przygotujemy nasze ciasto. Musimy jednak pamiętać, że język (chociaż to czasy nie tak odległe naszym), w którym została napisana, może nam sprawić wiele zabawnych problemów. Mimo wszystko warto do niej zajrzeć i porównać dawne metody przygotowywania współczesnych nam potraw.
"Ciasto francuskie należy wsadzić w tak gorący piec jak drożdżowe, bo jeżeli piec za zimny, nie będzie się ciasto dzieliło w listki tylko sklęśnie. Wziąć 40 deka suchej mąki, 2 jaja, 40 deka masła, trochę wody. Masło wymyć w zimnej wodzie i zostawić je w niej. Wsypać 40 deka mąki na stolnicę, zrobić w pośrodku dołek, wbić jaja, kawałek moczonego masła, trochę wody, zagnieść ciasto, żeby było miernie tęgie i nie przylegało do wałka i niech leży, żeby się uleżało. Masło wypłukane z wody wycisnąć przez serwetę, ciasto rozpłaszczyć, masło na nie rozłożyć; złożyć brzegi ciasta do środka w kopertę i wałkować, skoro będzie cienkie na tylec noża, znowu je złożyć i powtarzać wałkowanie 4 razy, zostawiając zawsze przez 10 minut ciasto złożone. Ukrajać kawałek ciasta, potrzymać przed płomieniem; skoro uschnie a jest za grube, trzeba je jeszcze przewałkować, potem wyciskać podług potrzeby małe foremki lub dużą formę i upiec. Ciasto trzeba robić w bardzo chłodnem miejscu."



Składniki:
  • 100 ml wody
  • 200 g masła (miękkie)
  • 50 g masła roztopionego w rondelku
  • 200 g mąki pszennej jasnej
  • 1/2 łyżeczka soli

Przygotowanie:

Do miski wsypujemy mąkę, wlewamy wodę i roztopione masło oraz dodajemy pół łyżeczki soli. Całość mieszamy. Tak przygotowane ciasto wykładamy na stolnicę oproszona mąką i wyrabiamy. Zbite ciasto, najlepiej spłaszczone, owijamy w folię spożywczą i wkładamy do lodówki na dwie godziny. Po upływie tego czasu ciasto wyciągamy i rozwałkowujemy formując w kwadrat. Na tak przygotowane ciasto układamy miękkie masło, które następnie owijamy ciastem. Owinięte ciastem miękkie masło rozwałkowujemy w taki sposób, aby długość była trzy razy większa niż szerokość ciasta. Następnie składamy na trzy części i ponownie władamy do lodówki na dwie godziny. Zimne ciasto rozwałkowujemy w taki sam sposób, jak przed włożeniem do lodówki i złożone znowu wkładamy do lodówki. Taką czynność powtarzamy ponownie jeszcze cztery razy. Gdy ciasto "przeleżakuje" już wszystkie etapy wałkowania, będzie gotowe do pieczenia. Tak przygotowane ciasto możemy podzielić na różne części i włożyć do zamrażarki na później. 


Nie tak zdrowo jak się wydaje, czyli tajemnice norweskiej kuchni

Z przyjemnością przedstawiamy wywiad z naszą zaprzyjaźnioną bloggerką z Norwegii. Patrycja udzieliła nam wyczerpujących i ciekawych informacji na temat tamtejszej kuchni. Po więcej przepisów zapraszamy na jej bloga A gdyby tak..., na którym z pewnością znajdziecie coś dla siebie. :)

Eco Vital opinie
Kiedy po raz pierwszy zetknęłaś się z kuchnią norweską?

Po raz pierwszy miałam do czynienia z Norwegią "na własnej skórze" w 2005 roku. Pamiętam swoją pierwszą, bardzo popularną i nieskomplikowaną przekąskę - pølse i lompe, czyli parówkę w naleśniku z mąki ziemniaczanej. Ponieważ nigdy nie przepadałam za mięsem ten wynalazek nie przypadł mi do gustu, ale niestety nie mogłam odmówić zjedzenia go do końca, przez grzeczność dla gospodarza domu. :) Pierwszym prawdziwie norweskim daniem było pieczone mięso z renifera.

Czy miałaś okazję poznać jakieś potrawy przed wyjazdem do Norwegii?

Potrawy niespecjalnie, ale produkty owszem. Kiedy tata przyjeżdżał do domu po kilku tygodniach pobytu w Norwegii zawsze przywoził nam coś dobrego - zazwyczaj ryby i czekoladę. :) Pamiętam wielkie, mrożone łososie laks'y i ørret'y, które były potem pieczone zawsze w ten sam sposób - z koperkiem i sokiem cytrynowym. Było też mięso z łosia i wspomnianego wcześniej renifera.

Dlaczego kuchnia norweska nie przypadła ci zbytnio do gustu?

Nie jestem miłośniczką mięsa. Tradycyjna kuchnia norweska obfituje w potrawy z wieprzowiny, baraniny, jagnięciny, oczywiście obok ryb i owoców morza. W moim menu przeważają warzywa, kasze, ryż i nabiał, trudno mi znaleźć wspólny mianownik z norweską tradycją. Mam w niej swoje ulubione potrawy, jednak są to głównie desery jak rømmegrøt czy risgrøt - rodzaj owsianki ze śmietaną, mąką, masłem i mlekiem (można również użyć ryżu) doprawiany cukrem i cynamonem. Tłuste, słodkie i pożywne. :)

Dostrzegasz jakieś elementy podobne pomiędzy tym, co jedzą na co dzień Norwegowie, a naszymi potrawami?
Eco Vital przedstawiciel handlowy
Codzienna kuchnia norweska nie jest tak bardzo zdrowa, jak może się wydawać po lekturze książek i artykułów, nie jada się tu tylko ryb, krewetek i knekkebrød - ciemnego, chrupkiego pieczywa. W tej tradycyjnej, podobnie jak u nas jest dużo mięsa, ziemniaków i chleba. Jednak ostatnie dziesięciolecia, w których fale imigrantów z różnych zakątków świata osiedliły się w Norwegii sprawiły, że i kuchnia zaczęła powoli się zmieniać pod wpływem obcych zwyczajów.
Coraz bardziej upodabnia się ona do zachodnich, kontynentalnych nawyków- gotowe dania, coraz częściej je się poza domem i posiłki te nierzadko wybierane z szerokiej oferty punktów typu "fast-food", spora konsumpcja słodyczy (wydaje mi się, że nawet więcej niż w Polsce)... Spożycie ryb i owoców morza jest zdecydowanie wyższe niż u nas, częściowo wynika to z tradycji a z drugiej strony nie są to produkty drogie- jak na norweskie warunki. Przeciętnemu Kowalskiemu raczej nie po drodze z krewetkami na co dzień.
Poza tym w Norwegii często je się w systemie śniadanie - lunch - późna obiadokolacja. To drugie często je się w miejscu pracy, wiele zakładów pracy prowadzi "kantyny", w których w czasie długiej przerwy śniadaniowe dostają posiłek w formie zimnego lub ciepłego bufetu.
Norwedzy wydają mi się przywiązani do swoich własnych rytuałów i tradycji, jeśli chodzi o kuchnię, na przykład do gotowania dań zgodnie z porami roku. Typową potrawą jesienną na przykład jest får i kål- czyli baranina w kapuście, którą w tym roku sama robiłam, pierwszy raz w życiu. Banalnie prosta potrawa a domownicy byli zachwyceni.

Czy Norwegowie lubią spędzać czas w kuchni czy też częściej jadają w restauracjach?

Gotowanie nie jest może ich wielką, narodową pasją tak jak uprawianie sportu czy wycieczki na łono przyrody, ale wydaje mi się, że przyrządzanie jedzenia samemu zaczyna nabierać innego wymiaru. Telewizyjne programy, najrozmaitsze książki kucharskie i doświadczenie przywiezione z podróży zagranicznych (z jakiegoś powodu Skandynawowie upodobali sobie bardzo takie egzotyczne kraje jak Tajlandia) sprawiają, że gotowanie staje się po prostu modne.
Do restauracji często chadza się z chęci spędzenia miło czasu z rodziną czy znajomymi, na przykład w wolną od pracy niedzielę, choć i w tygodniu takie lokale nie świecą pustkami. Teraz, w okresie przedświątecznym popularne jest organizowanie wigilii pracowniczych, tak zwanych julebord'ów w wynajętych restauracjach właśnie.

Czym różni się kuchnia świąteczna Norwegów od kuchni codziennej?

Eco Vital naczynia 3 generacji 
Widzę więcej podobieństw niż różnic. Jest nią na przykład prostota w przygotowywaniu dań, ale w dalszym ciągu króluje w niej mięso. Można też zauważyć silną regionalizację. Jeśli chodzi o potrawy wigilijne to na południu, gdzie mieszkam, główną rolę odgrywają pieczone żeberka i białe kiełbaski. Wzdłuż zachodniego wybrzeża je się gotowanego dorsza. Na wschodzie również jedzą żeberka, ale jagnięce. Na północy, oczywiście, mięso z renifera.

Skandynawia znana jest z przysmaków trudnych do przyswojenia dla przeciętnego Europejczyka. Próbowałaś może blodpuddingu, surstrommingu lub innej lokalnej specjalności, która zrobiła na tobie wrażenie?

Spróbowanie blodpudding'u było dla mnie koszmarem, tym bardziej, że został podany tradycyjnie - podsmażony i posypany cukrem. Jadłam za to suszone mięso z renifera i o dziwo smakowało mi, pocięte na cieniutkie plasterki przypominało czipsy. Wiele razy widziałam w sklepie lutefisk, czyli mięso z dorsza moczone w żrącym ługu. Nie odważyłam się jednak kupić...

Czy zauważyłaś jakieś różnice między tym, co ludzie jedzą w miastach, a tym, co jada się w mniejszych miejscowościach? Czy menu jest bardziej jednolite?

Nie wydaje mi się, żeby te menu różniły się znacznie.

Norwegia postrzegana jest jako kraj bardzo zamożny. Czy w mentalności mieszkańców półwyspu istnieją kulinarne wyznaczniki pozycji społecznej? Innymi słowy, czy w Norwegii znane są potrawy uznawane za luksusowe, których spożywanie wiąże się z pewnym prestiżem społecznym?

O to pytałam kilku znajomych, ale tylko dziwnie na mnie patrzyli dając wymijające odpowiedzi więc chyba zrezygnuję z odpowiedzi na to pytanie :).

Czy kuchnia polska jest popularna w Norwegii? Jeśli tak, to z jakich dań jesteśmy najbardziej znani?

Osobiście nie znam niestety żadnego Norwega, który mógłby pochwalić się znajomością polskiej kuchni poza pojedynczymi produktami takimi jak pierogi (Norwedzy mają też swój sposób na to danie, ich pierogi są pieczone i większe od naszych, przypominają mi trochę calzone) czy kiełbasa. W niektórych dużych marketach można dostać polskie produkty, takie jak kapusta kiszona, ogórki czy gotowe dania w słoiczkach, ale kupują je raczej Polacy niż Norwedzy.

Czy Norwegowie przywiązują szczególną uwagę do tego, co jedzą?

To zależy. Zdrowy tryb życia, regularne uprawianie sportu i rozsądna dieta to domena wielu Norwegów, przeważnie tych młodszych generacji 20-sto, 30-sto i 40-sto latków. Wpajanie dobrych nawyków żywieniowych jest też częścią edukacji dzieci. Bywa, że rodzic dający maluchowi do przedszkola kanapki z białego pieczywa jest upominany przez przedszkolanki, że nie jest ono zdrowe. Z drugiej strony bary z pizzą, tłustym kebabem i chińszczyzną są bardzo popularne i wiele osób stołuje się w takich miejscach nawet kilka razy w tygodniu.

Jakie ciasta są popularne w Norwegii? Czy odgrywają taką rolę jak w Polsce, tzn. czy są np. nieodłącznym elementem spotkań rodzinnych?

Owszem, powiedziałabym nawet więcej bowiem "coś słodkiego" powinno być nieodłączną częścią kaffepause, czyli przerwy na kawę w pracy. Najpopularniejsze są chyba cynamonowe bułeczki drożdżowe, zawijane jak ślimaczki- kanelboller i pierniczki. Wiele jest ciast z dodatkiem marcepanu czy bitej śmietany lub kremów na bazie masła. Wszystkie norweskie ciasta, których kiedykolwiek próbowałam w cukierniach czy kawiarniach zawsze wydawały mi się za słodkie, a mam dużą tolerancję, jeśli o to chodzi :). Ciasto marchewkowe jest bardzo popularne i trochę przypomina nasz piernik. Pracowałam pewien czas w kawiarni i dało się zauważyć, że ostatnimi czasy muffiny, donaty i croissanty są tak samo często zamawiane jak typowe drożdżówki z cynamonem. Co się tyczy wypieków drożdżowych w ogóle- od polskich różnią się głównie tym, że są dość słabo wypieczone i nieco glinowane. Dotyczy to zarówno ciast, jak i chleba.

Co Norwegowie piją w czasie posiłków? Jak zapatrują się na ograniczenia związane ze sprzedażą alkoholu?
Eco Vital praca
Pije się... wodę. Oczywiste, prawda? Co ciekawe ta woda to zwykła "kranówka", która jest tutaj tak dobra, że czasem mam wątpliwości, czym napełnić dzbanek przed obiadem. Do śniadania często podawane jest mleko i kawa. Kawa jest w ogóle osobnym tematem. Pije się jej tu bardzo dużo. Pod względem spożycia tego napoju Norwegia jest w ścisłej czołówce, zaraz po Finlandii, a 1200 wypitych rocznie filiżanek kawy przez jedną osobę daje pewien obraz tutejszego uwielbienia tego napoju. To kolejna tradycja, do której ciężko mi się przyzwyczaić, ponieważ podawana kawa z ekspresu przelewowego zazwyczaj jest czarna i gorzka. Co prawda coraz bardziej popularne są kawy z dodatkami, latte, caffe creme itp. jednak tradycyjna pani domu zawsze poda kawę z ekspresu, lub termosu i coś słodkiego na ząb.
Alkohol jest osobnym, bardzo obszernym tematem. Nie stroni się tu od niego i jest dość drogi, a trunki mocniejsze od piwa sprzedawane są tylko w specjalnych sklepach monopolowych - Vinmonopolet. Najpopularniejsze jest piwo, a przy większych okazjach, jak zbliżające się święta, na pewno poleje się narodowy trunek Norwegów- akvavit (wódka kminkowa o mocy 40-45 %, przyp. red.)

Mieszkańcy Skandynawii słyną z zamiłowania do potraw poddawanych jak najmniejszej obróbce cieplnej. Czy to tylko stereotyp, czy też rzeczywiście dużą rolę odgrywa surowe mięso z dodatkami sosów, ziół i innych dodatków?

Nie miałam jeszcze sytuacji, w której widziałabym jedzenie czegoś bardziej surowego od wędzonego łososia i lutefisk więc wydaje mi się to mitem.

W takim razie pytanie o przyprawy, jakie z nich królują na norweskich stołach?

Przyprawy korzenne jak cynamon, goździki (popularne są śledzie na słodko w korzennej zalewie), szczypiorek, kmin, bazylia... Często korzysta się tu z gotowych mieszanek przypraw.

Czy znasz jakieś przyprawy, dodatki, składniki itp. dostępne w Norwegii, ale nieznane w naszej kuchni?

Nie widziałam nigdy w polskim sklepie popularnych tutaj "suszków" typu purée ziemniaczanego do zalania wrzątkiem czy czerwonej i białej kapusty w kartoniku. Czymś, co kiedyś bardzo lubiłam, a nie spotkałam nigdy w Polsce jest fiskepudding- rodzaj puddingu z mięsa białych ryb, mleka i mąki.

Święta Bożego Narodzenia po europejsku


We współczesnym świecie charakter Wigilii jako chrześcijańskiego święta już dawno stracił swoje pierwotne znaczenie. Obecnie to czas celebrowania własnych więzi rodzinnych, a nawet, przez niektórych, uważane za święto miłości. Niemalże dla każdego Polaka, nieważne czy jest wierzący, czy nie, Święta Bożego Narodzenia to czas szczególny. Z namaszczeniem przystrajamy choinki, wyczekujemy pierwszej gwiazdki i spożywamy wszelkiej maści dania z ryb. Podobno nawet rzadziej się kłócimy, przynajmniej w teorii. Podnieśmy jednak głowy z nad naszych świątecznych talerzy i przyjrzyjmy się zwyczajom panującym w innych krajach Starego Kontynentu.


Szwecja - królująca kasza i ryby

Eco-Vital PracaWigilia to dzień spędzany w gronie najbliższej rodziny. Choinkę ubiera się tu zazwyczaj dzień wcześniej, zaś 24 grudnia sąsiedzi obdarowują się drobnymi upominkami. Wczesnym popołudniem zaczyna się wieczerza wigilijna. Na stole dominują ryby oraz kasza, ale posiłek nie jest postny, są obecne również dania mięsne. Kasza, swoją drogą, zostawiana była dawniej przed drzwiami szwedzkich gospodarstw, gdyż wierzono, że nakarmią się nimi krasnale opiekujący się poszczególnymi domami. Z kolei ciekawym wspomnieniem dawnych czasów jest też tzw. "lutfisk", czyli suszona ryba moczona na parę dni przed świętami w wodzie z ługiem. Najczęściej jest to molwa lub czerniak. Obecnie można ją kupić gotową, już nasiąkniętą wodą. Innym świątecznym daniem jest tzw. "pokusa Jonsona", czyli gorąca zapiekanka z ziemniaków z anchois. Obok niej na stole świątecznym koniecznie musi znaleźć się kilka rodzajów marynowanych śledzi.


Włochy - faszerowane tortellini i zupy z przepiórczymi jajkami

Eco Vital Opinie
Mieszkańcy Półwyspu Apenińskiego szczególną uwagę przywiązują do wysyłania pocztówek z życzeniami do swoich rodzin i przyjaciół. To również jeden z niewielu krajów Europy, w którym podczas Wigilii zachowany jest post, kończący się dopiero po wieczornym nabożeństwie. Jednak to nie wieczerza wigilijna jest dla nich najważniejsza, a pierwszy dzień świąt i uroczysty obiad. W zależności od regionu na stołach pojawiają się faszerowane tortellini, popularna na południu lasagne oraz różne rodzaje zup, np z porów z ziemniakami i jajkami przepiórki oraz truflami. W niemalże każdym włoskim domu deserem jest znane na całym świecie ciasto panettone z bakaliami i posypane cukrem pudrem. Uczestnicząc we włoskich świętach warto skosztować również tortu ryżowego, a także bardzo popularnych nugatów. Włosi mają też swój odpowiednik piernika, czyli pan speziale, tj. ciasto z miodem i bakaliami.

Grecja - chleb Chrystusa i święta bez ryby "po grecku"

Eco Vital praca
Greckie Boże Narodzenie jest uroczystym i spokojnym okresem. Świąteczna atmosfera rozpoczyna się 6 grudnia, w dniu Świętego Mikołaja, i trwa aż do 6 stycznia - święta Trzech Króli. Na dzień przed Bożym Narodzeniem przebrane dzieci odwiedzają sąsiednie domu śpiewając kolędy, które według tradycji mają błogosławić domostwa. Często kolędy te są śpiewane przy akompaniamencie metalowych trójkącików i zabawnych glinianych bębenków. Na prawie każdym stole można znaleźć Christopsomo (Chleb Chrystusa). Jest to okrągły bochenek ozdobiony na szczycie krzyżem, wokół którego ludzie stawiają symbole z ciasta przedstawiające wszystko to, co oznacza długotrwałość. Jeśli biesiadnicy pochodzą z wyspy i są rybakami, na ich stole znaleźć można chleb z rybą. Co do choinek, to nie są powszechnie spotykane, natomiast prezenty wręczane są dopiero w Nowy Rok.

Czechy - święta z wróżbami i mały Jezusek

Eco Vital OpinieU naszych południowych sąsiadów Święta Bożego Narodzenia to przede wszystkim święto rodziny i dzieci, a kultywowanie tradycji chrześcijańskich nie jest aż tak ważne. Tradycyjnie 29 listopada na ulicach Pragi rozstawiają się kolorowe stragany i rozpoczyna się jarmark adwentowy, trwający aż do samych świąt. Na odświętnie przystrojonych stoiskach można kupić kolorowe ozdoby świąteczne, pachnące pierniki, a nawet ciepłe czapki i szale, specjalnie przygotowane na okres adwentu. Wieczerza wigilijna poprzedzona jest jednodniowym postem, po którym wieczorem serwuje się tradycyjną zupę grzybową lub zupę rybną i smażonego karpia z sałatką ziemniaczaną. Z kolei na deser podaję się chałkę z bakaliami oraz tzw. vánoční cukroví, czyli kruche ciasteczka w różnych kształtach, których według tradycji powinno być dwanaście rodzajów - tyle ile miesięcy ma rok. Co ciekawe, po zakończonej kolacji popularne jest wróżenie, które nam kojarzy się raczej z Andrzejkami niż z Bożym Narodzeniem. Popularne jest wiec lanie wosku czy rzucanie przez młode dziewczęta pantoflami. Prezenty natomiast przynosi mały Jezusek, który układa je pod tradycyjną choinką, znaną w większości europejskich krajów.

Jak więc widzimy, każdy kraj posiada swoje unikatowe tradycje i zwyczaje, które w zależności od regionu powtarzają się w sąsiednich krajach. Szkoda tylko, że wraz z postępującą globalizacją i upowszechnieniem się amerykańskiej wizji świąt, wiele z tych zwyczajów ustępuje miejsca uśmiechniętemu starcowi w czerwonym kombinezonie, domom przyozdobionym tysiącem kolorowych lampek i gorączce świątecznych zakupów.


Ciasteczka czekoladowo-migdałowe

Trudno wyobrazić sobie tradycyjną polską Wigilię bez pierników. Tymczasem dla urozmaicenia świątecznej tradycji przedstawiamy dziś nieco mniej popularne wypieki. Brunsli to delikatnie słodkie czekoladowe ciasteczka, szczególnie uwielbiane przez Szwajcarów. Swój wyjątkowy smak zawdzięczają połączeniu kakaowego aromatu z przyprawą korzenną oraz cynamonem. Dzięki długiemu suszeniu ciasteczka są bardzo kruche, a dodatkowo zawierają rozdrobnione migdały, co czyni je ciekawą odmianą w tym szczególnym świątecznym okresie. Zapraszamy do skosztowania ich wspólnie z nami. Smacznego! :)

Eco Vital poleca Brunsli jako ciasteczka świąteczne.

Składniki:

250 g migdałów
1,5 szklanki cukru
200 g gorzkiej czekolady
1,5 łyżeczki zmielonego cynamonu
0,5 łyżeczki zmielonych goździków
2 jajka

Przygotowanie:

Cukier i migdały wsypujemy do miski, mielimy i mieszamy razem (najlepiej za pomocą robota kuchennego). Dodajemy goździki, cynamon oraz ubite wcześniej białka jajek, a następnie mieszamy aż do uzyskania jednolitej masy. Kładziemy ją na stole i owijamy folią, a następnie wstawiamy na 2-3 godziny do lodówki, by nie była klejąca. Gdy już dojdzie do właściwego stanu, kładziemy ją na stolnicy i rozwałkowujemy dokładnie na grubość ok. 1 cm. Wycinamy z niej ciasteczka w kształcie gwiazdek. Wykładamy blachę papierem do pieczenia i kładziemy na niej ciasteczka, a następnie pozostawiamy do wysuszenia na ok. 3-4 godziny (możemy także na całą noc). Możemy oprószyć nasze wypieki cukrem. Gdy już wyschną, pieczemy w piekarniku ustawionym na 200°C przez ok. 5 minut.

Wigilijna kutia pomarańczowa

Tradycja bożonarodzeniowych potraw od dziesięcioleci pozostaje niezmienna. Poszczególne regiony posiadają jednak własne, lokalne akcenty, którymi wzbogacają gamę pyszności na wigilijnych stołach. Mak, który tak szczególnie upodobali sobie mieszkańcy wschodniej Europy, występuje w towarzystwie różnych składników. W dzisiejszej odsłonie naszego bloga przedstawiamy przepis na kutię, uważaną za ulubione danie białoruskiego bóstwa, zwanego Ziuzią. Smaczny deser stanowi mieszankę maku, zbóż, orzechów oraz innych bakalii, w zależności od preferencji. Kutia znana jest również w krajach azjatyckich i serwowana z różnego rodzaju wschodnimi przyprawami. Postanowiliśmy poeksperymentować i połączyć obie tradycje. Czy nam się to udało? Sprawdźcie sami. :)

Eco Vital pracaWIGILIJNA KUTIA POMARAŃCZOWA

Składniki:

2 szklanki wyłuskanej pszenicy
2 szklanki maku
1 szklanka miodu
100 g migdałów
100 g rodzynków
150 g orzechów
1 laska wanilii
skórka pomarańczy
szczypta kardamonu

Przygotowanie:

Ziarna pszenicy najlepiej zamoczyć na noc w zimnej wodzie. Rano, gdy już zmięknie, zalej ją wrzątkiem i gotuj przez ok. 1 – 1,5 h na małym ogniu. Gdy pszenica się ugotuje, odcedź i ostudź ją. W czasie studzenia potrząsaj nią, aby ziarna się nie posklejały. Mak wypłucz i zalej wrzącą wodą, a następnie zagotuj. Odstaw na ok. 3 – 4 godziny. Następnie przemiel mak w maszynce przez sitko z drobnymi oczkami. Rodzynki zalej ciepłą wodą i odstaw na ok. pół godziny. Migdały zalej wrzątkiem, a następnie obierz ze skórki i pokrój w drobne kawałki. Orzechy możesz podprażyć w piekarniku i także drobno posiekać. Rozetnij wzdłuż laskę wanilii i starannie wybierz ziarenka. Podsmaż skórkę pomarańczy na patelni. Miód wymieszaj z odrobiną wody, a następnie dodaj wszystkie składniki oraz kardamon. Gotowe! Smacznego!

Makiełki, bigos z karpia i śmierć na wyciągnięcie ręki

Eco Vital opinieMoże nam się wydawać, że większość obchodzonych współcześnie świąt zawdzięczamy tylko i wyłącznie tradycji chrześcijańskiej. Dziwnym zbiegiem okoliczności obchodzone przez nas dni fetowane były jednak już w kręgu kultury pogańskiej. Dzień przesilenia zimowego, mający ogromne znaczenie dla plemion sprzed czasów Mieszka I, przypada w tym samym czasie, co świętowana dziś w całej Europie wigilia Bożego Narodzenia. Wiele obrzędów zostało ubranych w chrześcijańską interpretację i przyjętych jako dorobek nowej religii. Tymczasem nawet niektóre składniki potraw wigilijnych sięgają swoimi korzeniami kultury starosłowiańskiej.

Eco Vital pracaPoganie wierzyli, że światy żywych i tych, którzy odeszli, wzajemnie się przenikają. Nawet po zakończonej wieczerzy nasi przodkowie pozostawiali na stole wszystko aż do następnego poranka. Byli bowiem przekonani, że duchy zmarłych przybywają w tę noc, aby się posilić. Z uwagi na to, że trudno się porozumieć ze światem zjawisk nadprzyrodzonych, ludzie stosowali różnego rodzaju środki halucynogenne, takie jak mak. Panowało przekonanie, iż „sen jest bratem śmierci”, a więc przy lekkim oszołomieniu można uzyskać kontakt z tymi, którzy już odeszli. Za medium łączące z zaświatami uznawano także pszczoły. Nieprzypadkowo miód gości na naszych świątecznych stołach do dziś. Gdy w średniowieczu nadano starym obrzędom nieco chrześcijańskiej otoczki, wieczerza wigilijna odbywała się w towarzystwie siedmiu, dziewięciu bądź dwunastu potraw. Słynny etnograf Oskar Kolberg wymieniał w swoich zbiorach takie dania jak: „zupa migdałowa, kluseczki z sosem, karp na szaro, szczupak z szafranem, andruty z makiem albo kluski z miodem i makiem, suszone gruszki i śliwki gotowane, grzybki na sucho na oleju smażone, groch biały i karaski w oleju tretowane (smażone) z kapustą”. W biedniejszych rodzinach jadało się także tzw. siemieniuchę, czyli zupę z siemienia lnianego. Nasiona były tłuczone, rozgotowywane oraz lekko słodzone, wskutek czego przypominała ona gęste mleko. Na pewno podawane potrawy były mniej obfite od dzisiejszych, mimo że nadal w większości domów uznawany jest wigilijny post. Na stołach nie mogło zabraknąć grochu, kartofli, rzepy oraz różnego rodzaju kasz.

Eco Vital przedstawiciel handlowyW Poznaniu, gdzie obecnie mieści się „centrum dowodzenia” załogi Rewolucji na Talerzu, znane były również: polewka z maku, śledzie z ziemniakami i makiełki, za którymi kryje się tak naprawdę kilka różnych dań. Czasami nazywa się nimi kluski z makiem, jednak w niektórych regionach wielkopolski nazwa ta oznacza także namoczoną w mleku pokrojoną bułkę pszenną podawaną w towarzystwie maku, miodu i rodzynek. Strucla oraz pierniki to powszechnie już znane świąteczne przysmaki, popularne w wielu miejscach kraju. Większość goszczących dziś w naszych domach wigilijnych dań weszła na stałe do tradycji dopiero w okresie międzywojennym. Masowe migracje, które miały wówczas miejsce, spowodowały wzajemne przenikanie się zwyczajów różnych kultur. Nowością stał się ryż podawany ze śliwkami i cynamonem. Świąteczny jadłospis został na stałe rozszerzony o smażone ryby, barszcz z buraków oraz kapustę z grzybami. Dziś coraz częściej zastępujemy tradycyjnego karpia innymi rybami, ale myślę, że warto przytoczyć w tym momencie pewną ciekawostkę.

Eco Vital naczynia 3 generacjiOtóż w 1682 roku została wydana pierwsza polska książka kucharska pt. „Compendium Ferculorum albo zebranie potraw”. W okresie baroku bardzo duże znaczenie miał nie tylko smak, ale również sposób podania i udekorowania potraw. Przy okazji Świąt Bożego Narodzenia mamy doskonałą okazję przyjrzeć się temu, bez czego uczta wigilijna w owych czasach obyć się nie mogła. Mowa tutaj m. in. o karpie bez kości. Kuchmistrz Aleksander Michał Lubomirski poświęcił przepisowi wiele cennych uwag. Po pierwsze, należy znaleźć „karpia dobrego” i zedrzeć z niego skórę tak, by „nie uczynić dziary” (nie zepsuć skóry). Głowy trzeba usmażyć, rybę natomiast poszatkować i usmażyć z cebulką oraz rodzynkami, przyprawiając całość pieprzem, cynamonem, a także octem winnym. W ten sposób można otrzymać najważniejszą ze staropolskich potraw wigilijnych (oczywiście przepis zawiera więcej szczegółów). Dziś nie wyobrażamy sobie bigosu bez kapusty. Tymczasem bigosem w XVII wieku nazywano mieszankę poszatkowanych składników przyprawionych kwaskiem z cytryny. Dopiero, gdy człowiek zaczął kisić kapustę, upowszechniła się nowa, bardziej współczesna definicja bigosu. Z ciekawostkę można uznać też fakt, że staropolskie pierogi, zgodnie z pierwszą polską książką kucharską, lepione były z ciasta francuskiego.

Na koniec jeszcze przestroga dla wszystkich zasiadających do wigilijnej wieczerzy. Zgodnie ze starym przesądem ten, kto wstaje od stołu przed jej końcem, prawdopodobnie umrze w nadchodzącym roku. Pilnujcie się. ;)