Co łączy
miód, czosnek, małże i rybę fugu? Na pierwszy rzut oka niewiele.
Ich wpływ na potencję doceniały już jednak pierwsze starożytne
cywilizacje. Samo pojęcie „afrodyzjaku” pochodzi od imienia
bogini Afrodyty. Zrodzona z morskiej piany piękność wskazywała na
nierozerwalny związek miłości z owocami morza. To właśnie w nim
doszukiwano się substancji o specjalnych właściwościach
wspomagających sprawność seksualną. Z czasem okazało się, że
nie tylko w morskich głębinach kryją się rozpalające ogień w
sercu specyfiki.
 |
Casanova |
Słynny uwodziciel i
kochanek Casanova lubił zajadać się ostrygami. O ich sile stanowi
przede wszystkim cynk, nazywany przez niektórych pierwiastkiem
miłości. Nie tylko przyspiesza produkcję plemników, ale także
przyczynia się do odczuwania przez nas chęci (bądź niechęci) do
miłosnych uniesień. U mężczyzn reguluje on poziom testosteronu,
przez co stymuluje erekcję. Warto robić wszystko, by ustrzec się
niedoboru cynku. Nieprzypadkowo na paczce papierosów można dostrzec
ostrzeżenie o powodowanej przez nie impotencji. Zawarty w nich kadm
blokuje przemiany pierwiastka, przez co palenie może prowadzić
nawet do bezpłodności. Poza cynkiem owoce morza zawierają także
selen, zapewniający sprawność seksualną u mężczyzn. Jego
bogatym źródłem są przede wszystkim krewetki oraz kalmary.
Romantyczna kolacja nie musi jednak składać się z tak wykwintnych
składników.

W przypadku afrodyzjaków
należy zachować umiar. Wino, od lat uważane za napój pobudzający
wszystkie zmysły, w niewielkich ilościach relaksuje i odpręża.
Spożywane w dużych ilościach odwadnia i osłabia, przez co wkrótce
stajemy się ospali. Trochę inaczej jest z czekoladą, która
zawiera teobrominę. Ten cenny związek chemiczny zwiększa poziom
wydzielania neuroprzekaźników, dzięki czemu nasz nastrój ulega
poprawie. Zmysł smaku to jednak nie
wszystko. Istotne są także
aromaty serwowanych przez nas potraw. Jeszcze lepiej, gdy można
połączyć ze sobą kilka walorów. Gorąca czekolada lub wino z
dodatkiem goździków z pewnością pobudzą organizm poprzez
przyspieszenie procesu trawienia. Inne zioła, takie jak kminek czy
kardamon, uznawano kiedyś za czarodziejskie i nadawano im
wyjątkowe właściwości. Przede wszystkim uważano, że
zwiększają wrażliwość skóry na dotyk. Jeżeli pozostajemy przy
słodkościach, warto pokusić się o wykorzystanie wanilii,
polecanej nawet przez kamasutrę.
W dalekiej przeszłości
nasi przodkowie sugerowali się nie tylko smakiem i aromatem, lecz
także kształtem pożywienia. Zapewne niewielu z nas z romantyzmem
kojarzą się szparagi. Jednak podawane z roztopionym masłem, w
towarzystwie kaparów i soku cytrynowego, wzmagały w kochankach
niesamowitą energię. Koniecznie należało jeść je palcami, by
doznania zmysłowe objęły swoim zasięgiem każdą sferę ludzkiego
pojmowania świata. Krojone wzdłuż banany, polewane sosem z
gorzkiej czekolady, to deser, któremu trudno jest się oprzeć.
Erotyczne skojarzenia mogą się również nasuwać podczas jedzenia
marchewki. Tutaj jednak mamy do czynienia z naukowym podłożem,
ponieważ witaminy A, B i C, których bogate źródło stanowią
warzywa, również przyczyniają się do wzrostu naszego wigoru.

Skrajnym przykładem
afrodyzjaku jest ciesząca się dużą popularnością w Japonii ryba
fugu. Nie dość, że potwornie drogie, to jeszcze śmiertelnie
trujące stworzenie, podnosi poziom adrenaliny wszystkim smakoszom.
Niewielka dawka zawartej w organizmie ryby tetradodotoksyny wywołuje
podniecenie, łatwo ją jednak przekroczyć i narazić się na zgon.
Nikt nie odkrył jeszcze odtrutki na zatrucie fugu, co nie zmienia
faktu, że najbogatsi przedstawiciele japońskiego społeczeństwa
potrzebują niekiedy dreszczyku emocji i zajadają się śmiertelnie
niebezpiecznym przysmakiem. Smakosz ma szczęście, jeśli jedzenie
kończy się na drętwieniu warg oraz języka. W końcu miłość,
podobnie jak fugu, też czasami ma ostre zęby.
6 komentarze: